Następnej nocy nie wydarzyło
się nic, zupełnie nic. Żadnych koszmarów, żadnych nieproszonych gości ani
żądanych wyjaśnień. Tylko cisza i spokój. Rano Holly poszła do pracy. Dzisiaj
do księgarni miała przyjechać dostawa, więc dzisiaj szef nie pozwolił jej wziąć
wolnego. Szef kazał jej rozpakować dwa duże kartony, ale nie pozwolił jej
ruszać jednego kartonu, który stał w kącie. Holly co chwila na niego
spoglądała. Był mniejszy od tych, które miała rozpakować i był czerwony.
Dlaczego pan Galoway nie pozwolił jej go ruszać? Kiedy Holly skończyła
rozpakowywać kartony i poukładała książki na półkach była piąta po południu. Do
zamknięcia została jeszcze godzina, a on zrobiła już wszystko, co przyszło jej
do głowy. Usiadła za ladą i zabrała się do czytania jednej z nowych książek.
Czytanie nie szło jej jednak za dobrze, bo cały czas myślała o tym kartonie na
zapleczu. Nie można zaprzeczyć, że Holly to ciekawska osoba. W końcu jej
ciekawość zwyciężyła i poszła na zaplecze otworzyć te tajemnicze pudło. Otwiera
karton iii... niem tam nic ciekawego, oprócz jakiś starych, gówno wartych
ksiąg. Wyjęła jedną, drugą, trzecią, czwartą, piątą i widzi coś pod spodem, coś
jak drugie dno. Otwiera je, a tam kolejna księga. Eh, spodziewała się czegoś
ciekawszego, chociaż jakby nie patrzeć, to jest księgarnia, więc co mogłoby być
w tym kartonie, jak nie książki? Wszystkie okładki były czerwone z pożółkłymi
kartkami, oprócz tej jednej ukrytej głębiej, która była cała czarna.
Zainteresowało ją to. Otworzyła książkę, ale jej strony nie były zapisane. Były
puste. Całe czarne, ale bez żadnych liter. Holly bardzo się zdziwiła. Otworzyła
jedną z tych czerwonych, grubych ksiąg, ale nie potrafiła nic przeczytać, bo
wszystko spisane było w jakimś nieznanym jej języku. Żadnej innej księgi też
nie potrafiła przeczytać. Spojrzała na zegarek, dochodziła szósta. Pora zamykać
księgarnię i wracać do domu. Holly owinęła starannie czarną księgę w materiał,
ale wkładając ją do kartonu, poczuła coś na dnie. Spojrzała do środka, ale
niczego tam nie było. Jeszcze raz dotknęła dna kartonu i poczuła coś zimnego,
długiego i wąskiego. Zmacała do dokładnie i przypominało jej to klucz.
Niestety, nie mogła zobaczyć, co to jest. Klucz był niewidzialny. Włożyła go
szybko do kieszeni spodni i pochowała książki. Zakleiła karton z powrotem i
poszła zamknąć księgarnię. W drodze do domu wstąpiła do Common Graund. Shane
dzisiaj pracował, co tylko przysporzyło się do tego, żeby wstąpić tam na
cappuccino.
-Cześć słońce.- powitał ją Shane kiedy tylko przekroczyła próg kawiarni.
Uśmiechnął się, od czego połowa dziewczyn zebranych przy stolikach mdlała i
ciężko stękała.- Jak Ci minął dzień?
-Nudno, jak zawsze kiedy siedzę w pracy.- odpowiedziała przytulając się do
niego. Ten widok już nie bardzo podobał się dziewczynom. A już na pewno nie
podobało im się to, jak Shane chwycił jej twarz i przyciągnął do swojej. Ich
usta spotkały się w krótkim pocałunku. Holly myślała, że te dziewczyny zaraz
rozszarpią ją tam żywcem. O tak, z pewnością im się to nie spodobało. Holly
dostała cappuccino i czekała na Shane’a. Kiedy już Shane skończył pracę, poszli
na spacer, który skończył się pod domem Holly. Pożegnali się i Holly weszła do
domu. Zrobiła sobie kolację, wykąpał się i poszła oglądać z rodzicami
telewizję. Ten wieczór, jak każdy inny był spokojny, tak samo, jak noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz