-Pierdolisz!- Taka była
reakcja Shane’a kiedy się dowiedział o propozycji Simona.
-Poważnie mówię! Dzisiaj o 20. Będziesz?- zapytała Holly z nadzieją, że się zgodzi.
-Jasne! Ale... jesteś pewna, że Twój tata nic mi nie zrobi? Bo wiesz, on chyba nie bardzo mnie lubi...
-Daj spokój! Oczywiście, że będzie dobrze! Przynajmniej, mam taką nadzieję.
-Ja też. W takim razie, będę o 20.
-Dobrze, będę czekać!
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.- Holly rozłączyła się i poszła posprzątać w pokoju. Miała szczerą nadzieję, że jej tata polubi Shane’a. Po tym, jak posprzątała pokój, poszła do kuchni pomóc mamie przygotować kolację i trochę posprzątać. Godzinę przed kolacją poszła się wykąpać. Wysuszyła włosy i ubrała się w sukienkę. Zeszła na dół i usiadła przy rodzicach przed telewizorem. Za chwilę miał przyjść Shane. Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek do drzwi, Holly pobiegła do drzwi. W tym czasie jej rodzice wyłączyli telewizor i poszli do jadalni. Holly otworzyła drzwi... i oniemiała z wrażenia. Shane był w garniturze. Prostym, czarnym garniturze z czerwonym krawacie z dwoma bukietami w ręce.
-Witaj piękna.- Holly poczuła się jak w bajce. Shane był tak przystojny w tym garniturze... jeszcze te jego piękne włosy! Shane pocałował ją, delikatnie i niespiesznie. Holly rozkoszowała się tą chwilą jakby bała się, że zaraz się skończy. I tak rzeczywiście było. Shane odsunął się od niej. Wręczył jej bukiet pięknych czerwonych róż. Poszli razem do kuchni. Rodzi Holly czekali na nich przy stole. Shane najpierw podszedł do Emmy, pocałował ją w rękę i wręczył ogromny bukiet białych róż. Holly widziała, że jej mama jest zachwycona i że zakochała się w manierach Shane’a. Potem Shane podszedł do Simona i uścisnął jego dłoń.
-Shane Collins.
-Simon Armstrong. Miło mi Cię w końcu poznać, Shane.
-Mi również, panie Armstrong.
-Usiądźmy.- powiedział tata Holly. Bukiety stały już w wazonach, świece się paliły a kurczak został już podany. Shane zdjął marynarkę i powiesił ją na oparciu krzesła. Zaraz potem odsunął krzesło Holly. Ona usiadła otulona ciepłem jego uśmiechu. Boże, jaki on jest cudowny!- pomyślała. Spojrzała na ojca i widziała, że jest mu głupio, że sam tak nie zrobił. Ups, niedobrze! Shane usiadł do stołu. Poczekał, aż rodzice Holly nałożą sobie jedzenia, po czym nałożył kurczaka na talerz Holly i swój. Zaczęli jeść w ciszy, życząc sobie „smacznego”. Cisza jednak nie trwała długo, bo kiedy tylko wszyscy skończyli jeść, Simon zaczął swoje przesłuchanie.
-Czym się zajmujesz na co dzień?
-Pracuję w Common Graund, odrabiam roboty społeczne w szkole a w wolnych chwilach piszę wiersze.- Shane najwidoczniej się przygotował na tego typu pytania. Holly zamarła w pół drogi z kuchni. ON PISZE WIERSZE?! Nic o tym nie wiedziała.
-Piszesz wiersze, tak?- Holly wiedziała, co jej tata teraz powie.- Wyrecytujesz nam jakiś?- Tak, Holly się tego spodziewała. Shane nic nie powiedział, tylko wstał z miejsca i powiedział:
-To mój najnowszy wiersz, o miłości:
Jak pionek bezbronny padam jej ofiarą,
-Poważnie mówię! Dzisiaj o 20. Będziesz?- zapytała Holly z nadzieją, że się zgodzi.
-Jasne! Ale... jesteś pewna, że Twój tata nic mi nie zrobi? Bo wiesz, on chyba nie bardzo mnie lubi...
-Daj spokój! Oczywiście, że będzie dobrze! Przynajmniej, mam taką nadzieję.
-Ja też. W takim razie, będę o 20.
-Dobrze, będę czekać!
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.- Holly rozłączyła się i poszła posprzątać w pokoju. Miała szczerą nadzieję, że jej tata polubi Shane’a. Po tym, jak posprzątała pokój, poszła do kuchni pomóc mamie przygotować kolację i trochę posprzątać. Godzinę przed kolacją poszła się wykąpać. Wysuszyła włosy i ubrała się w sukienkę. Zeszła na dół i usiadła przy rodzicach przed telewizorem. Za chwilę miał przyjść Shane. Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek do drzwi, Holly pobiegła do drzwi. W tym czasie jej rodzice wyłączyli telewizor i poszli do jadalni. Holly otworzyła drzwi... i oniemiała z wrażenia. Shane był w garniturze. Prostym, czarnym garniturze z czerwonym krawacie z dwoma bukietami w ręce.
-Witaj piękna.- Holly poczuła się jak w bajce. Shane był tak przystojny w tym garniturze... jeszcze te jego piękne włosy! Shane pocałował ją, delikatnie i niespiesznie. Holly rozkoszowała się tą chwilą jakby bała się, że zaraz się skończy. I tak rzeczywiście było. Shane odsunął się od niej. Wręczył jej bukiet pięknych czerwonych róż. Poszli razem do kuchni. Rodzi Holly czekali na nich przy stole. Shane najpierw podszedł do Emmy, pocałował ją w rękę i wręczył ogromny bukiet białych róż. Holly widziała, że jej mama jest zachwycona i że zakochała się w manierach Shane’a. Potem Shane podszedł do Simona i uścisnął jego dłoń.
-Shane Collins.
-Simon Armstrong. Miło mi Cię w końcu poznać, Shane.
-Mi również, panie Armstrong.
-Usiądźmy.- powiedział tata Holly. Bukiety stały już w wazonach, świece się paliły a kurczak został już podany. Shane zdjął marynarkę i powiesił ją na oparciu krzesła. Zaraz potem odsunął krzesło Holly. Ona usiadła otulona ciepłem jego uśmiechu. Boże, jaki on jest cudowny!- pomyślała. Spojrzała na ojca i widziała, że jest mu głupio, że sam tak nie zrobił. Ups, niedobrze! Shane usiadł do stołu. Poczekał, aż rodzice Holly nałożą sobie jedzenia, po czym nałożył kurczaka na talerz Holly i swój. Zaczęli jeść w ciszy, życząc sobie „smacznego”. Cisza jednak nie trwała długo, bo kiedy tylko wszyscy skończyli jeść, Simon zaczął swoje przesłuchanie.
-Czym się zajmujesz na co dzień?
-Pracuję w Common Graund, odrabiam roboty społeczne w szkole a w wolnych chwilach piszę wiersze.- Shane najwidoczniej się przygotował na tego typu pytania. Holly zamarła w pół drogi z kuchni. ON PISZE WIERSZE?! Nic o tym nie wiedziała.
-Piszesz wiersze, tak?- Holly wiedziała, co jej tata teraz powie.- Wyrecytujesz nam jakiś?- Tak, Holly się tego spodziewała. Shane nic nie powiedział, tylko wstał z miejsca i powiedział:
-To mój najnowszy wiersz, o miłości:
Jak pionek bezbronny padam jej ofiarą,
Kunsztem swym kusi jak słowo
wiarą.
Niejedną postać już ona
przybrała,
Różnym smakiem życia poczęstowała.
Bywa wolnością, jak sokół
szybuje,
Turkusem nieba jak zbożem
handluje.
Dusze porywa na każdą z
gwiazd,
Szczęściem najsłodszym zabija
czas.
Bywała również wzburzonym
morzem,
Co rany głębokie zadaje nożem.
Zagubionego popycha w las,
Zostawia jedynie księżyca
blask.
Innymi razy zamyka w klatce,
Odbiera klucz jak dziecko
matce.
Godzina mija jak doba cała,
Nadzieja choć słaba wciąż nie
ustała.
Ciosem ostatnim ogłusza o
ścianę,
Do swej kolekcji zabiera
niedbale.
Brutalna i podła miłość jest
czasami,
Lecz żyć bez niej – nie żyć,
to między nami..- Przez cały czas patrzył się Holly w oczy. Ona sama miała łzy
w oczach. To był piękny wiersz. Mama Holly też się wzruszyła. Nawet Simonowi
zakręciła się łezka w oku. Shane uśmiechnął się i usiadł na krzesło.
-Bardzo ładny wiersz.- pochwalił Simon.- Jakiej muzyki słuchasz?- Holly powróciła do rzeczywistości. To się tacie nie spodoba...
-Rock’a i Metalu.- Holly widziała, że jej tata trochę się zawiódł, ale szczerze myślała że będzie gorzej.- Tak szczerze, to słucham wszystkiego, co mi wpadnie w ucho, ale to są moje ulubione gatunki muzyczne.- i kolejny punkt dla Shane’a! Simon znowu zmienił swój wyraz twarzy, tym razem na serdeczniejszy.
-Bardzo ładny wiersz.- pochwalił Simon.- Jakiej muzyki słuchasz?- Holly powróciła do rzeczywistości. To się tacie nie spodoba...
-Rock’a i Metalu.- Holly widziała, że jej tata trochę się zawiódł, ale szczerze myślała że będzie gorzej.- Tak szczerze, to słucham wszystkiego, co mi wpadnie w ucho, ale to są moje ulubione gatunki muzyczne.- i kolejny punkt dla Shane’a! Simon znowu zmienił swój wyraz twarzy, tym razem na serdeczniejszy.
-Jakim autem jeździsz?
-Takim samym, jak Pan.
-Jeep Grand Cherokee?
-Dokładnie.
-Świetny wóz.
-W pełni się zgodzę!
-Chyba musimy zmienić temat, bo dziewczyny nam się zanudzą.- Simon puścił oko do Emmy i uśmiechnął się do córki. Jest w dobrym humorze, co oznacza, że zaczyna lubić Shane’a.- To jak się poznaliście z Holly?
-W księgarni. Kupowałem podręczniki na nowy rok szkolny i ona stała za kasą… Od razu mi się spodobała. Wyglądała na zwyczajną dziewczynę, trochę szarą myszkę, nie starającą się zwrócić na siebie uwagę. Takie dziewczyny lubię. I jest taka piękna.- Położył rękę na kolanie Holly i uśmiechnął się do niej.
-Jest tak piękna po matce.- teraz to tata położył rękę na kolanie Emmy. Nawet nie zareagował, kiedy zrobił to Shane. Chyba naprawdę go polubił.
-Potem zaprosiłem ją na randkę i jakoś tak wyszło, że się w sobie zakochaliśmy i jesteśmy razem. „W chwili, gdy poczujesz w sercu miłość i doświadczysz jej głębi, odkryjesz, że dla Ciebie świat już nie jest taki sam, jaki był do tej pory.”
-Takim samym, jak Pan.
-Jeep Grand Cherokee?
-Dokładnie.
-Świetny wóz.
-W pełni się zgodzę!
-Chyba musimy zmienić temat, bo dziewczyny nam się zanudzą.- Simon puścił oko do Emmy i uśmiechnął się do córki. Jest w dobrym humorze, co oznacza, że zaczyna lubić Shane’a.- To jak się poznaliście z Holly?
-W księgarni. Kupowałem podręczniki na nowy rok szkolny i ona stała za kasą… Od razu mi się spodobała. Wyglądała na zwyczajną dziewczynę, trochę szarą myszkę, nie starającą się zwrócić na siebie uwagę. Takie dziewczyny lubię. I jest taka piękna.- Położył rękę na kolanie Holly i uśmiechnął się do niej.
-Jest tak piękna po matce.- teraz to tata położył rękę na kolanie Emmy. Nawet nie zareagował, kiedy zrobił to Shane. Chyba naprawdę go polubił.
-Potem zaprosiłem ją na randkę i jakoś tak wyszło, że się w sobie zakochaliśmy i jesteśmy razem. „W chwili, gdy poczujesz w sercu miłość i doświadczysz jej głębi, odkryjesz, że dla Ciebie świat już nie jest taki sam, jaki był do tej pory.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz