wtorek, 28 maja 2013


Rodziców Holly nie było w domu. Pewnie byli w pracy. Odgrzała sobie spaghetti i zjadła je przed telewizorem, oglądając jakieś nudne reality show. O 14 Holly już była w księgarni, a raczej byłaby, gdyby nie to, że była zamknięta. Zdziwiona, ale szczęśliwa, że ominie ją dzień pracy, poszła do szkoły. Chęć zobaczenia się z Shanem była silniejsza od niej. Kiedy Holly weszła na dziedziniec, od razu zauważyła Shane’a, który kosił trawę. Już chciała do niego podejść, kiedy zobaczyła, że w jego stronę biegnie jakaś dziewczyna. Holly nie widziała jej za dobrze, ale wcale nie było jej to potrzebne, bo ta niska czarnowłosa dziewczyna dosłownie rzuciła się na Shane’a. Przytuliła go i pocałowała w oba policzki, a Shane ani drgnął! Holly była już w połowie drogi do swojego chłopaka i jakiejś kujonki, z okularami na pół twarzy, aparatem na zęby i długimi, przetłuszczonymi włosami związanymi w koński ogon. Holly zaczęła truchtać w ich stronę. Gdy tylko znalazła się przy nich, Shane chciał się z nią przywitać, ale Holly to nie obchodziło. Odepchała Shane’a i wymierzyła dziewczynie pięścią mocny cios, prosto w nos. Jej „przeciwniczka” pisnęła i opadła na ziemię, trzymając się za mocno krwawiący nos. Jej kujońskie okulary leżały roztrzaskane obok niej. Dziewczyna wymacała je i włożyła na przekrzywiony nos, chcąc wiedzieć, kto ją zaatakował. Holly przybliżyła się do dziewczyny tak, że prawie stykały się nosami i przepełniona złością powiedziała z groźbą:
-Łapy precz od mojego chłopaka.
Dziewczyna odsunęła się od niej jak oparzona, rozpłakała się i uciekła wołając o pomoc. Shane patrzył na nią tak, jakby widzieli się po raz pierwszy. Holly patrzyła na niego lodowatym spojrzeniem i opanowanym głosem spytała:
-Kto to był?
-Co to było?!- zapytał Shane. Wyglądał tak, jakby się jej... bał. Czy to w ogóle możliwe? Jak chłopak postury sportowca z 6-pakiem na brzuchu, wielkimi mięśniami i wysoki na 195cm, może bać się przeciętnego wzrostu, niczym nie wyróżniającą się z wyglądu dziewczyny, chudszej od cheerleaderki?
-Shane, raczysz mi może powiedzieć, kto to był?
Shane chyba się poddał słysząc, jaka Holly jest wkurzona, bo odpowiedział:
-To była Amy-kujonka, w Twoim wieku, podobam jej się od zawsze.
-Aha. Fajnie, że dopiero teraz się o tym dowiaduję!- odpowiedziała sarkastycznie Holly.
 -A co? Może miałem się Tobie chwalić, że leci na mnie kujonka?!
-Do cholery, Shane! Gdybym wiedziała, to ta cała Amy nie musiałaby robić sobie operacji plastycznej!
Cisza. Shane widocznie nie wiedział, co powiedzieć i szybko zmienił temat.
-No, ale ładnie jej przypiepszyłaś.- mówiąc to, uśmiechnął się słodko.- Nie wiedziałem, że potrafisz być taka zła.
Przysunął się do niej i ją pocałował. Holly, z każdym jego pocałunkiem, robiła się łagodna, jak baranek. Delikatny, szybko przerodził się w namiętny, zapierający dech w piersiach pocałunek. Z Holly uleciała cała złość i teraz była tylko miłość do Shane’a. Jezu, jak ona go kochała! Z każdym pocałunkiem, zakochiwała się w nim od nowa. Skierowali się w stronę szopy na narzędzia.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz